Całodobowa dostępność. Konsultacja nawet w 15 minut.

Powrót do artykułów

Bezpieczeństwo danych w e-medycynie. Czy nasze dane nie są zagrożone?

Potrzebujesz recepty, zwolnienia lub konsultacji lekarskiej?

Zamów teraz

Dekadę temu elektroniczna recepta czy zwolnienie lekarskie wysyłane bezpośrednio do pracodawcy brzmiały jak futurystyczny żart. Dziś stały się codziennością. Umawiamy wizytę lekarską przez aplikację, otrzymujemy kod SMS-em, logujemy się do Internetowego Konta Pacjenta, a historię naszych chorób możemy mieć na wyciągnięcie ręki. Dosłownie… w smartfonie. E-medycyna zrewolucjonizowała sposób, w jaki korzystamy z opieki zdrowotnej, wprowadzając szybkość, wygodę i dostępność, której wcześniej mogliśmy tylko zazdrościć. Ale jak każda rewolucja technologiczna, ta również przyniosła ze sobą nowe pytania. Jeśli do tej pory naszą dokumentację medyczną przechowywała pani w rejestracji w metalowej szafce, a dostęp do niej wymagał fizycznej obecności, to kto dziś trzyma klucz do cyfrowego archiwum? I czy aby na pewno jest ono zabezpieczone przed tymi, którzy mogliby chcieć go użyć w nieodpowiedni sposób? Poznajmy więc jak dziś wygląda bezpieczeństwo danych w e-medycynie.

 

W końcu dane medyczne należą do najbardziej wrażliwych kategorii informacji. Mówią nie tylko o stanie naszego zdrowia, ale także o stylu życia, nawykach, a czasem nawet o naszej psychice. W epoce, w której dane stały się walutą cenniejszą niż złoto, pytanie o ich bezpieczeństwo w e-medycynie jest nie tylko zasadne, ale wręcz fundamentalne.

Bezpieczeństwo danych w e-medycynie. Dlaczego dane medyczne są tak cenne i kto może chcieć po nie sięgnąć?

Wiele osób myśli, że ich wyniki badań czy informacje o przyjmowanych lekach nie mają większej wartości dla świata zewnętrznego. To myślenie bywa złudne. Dane medyczne są niezwykle atrakcyjne z punktu widzenia przestępców. Mogą posłużyć nie tylko do wyłudzeń czy szantażu. Mogą posłużyć również do budowania szczegółowych profili osób, które potem można wykorzystać w marketingu, ubezpieczeniach czy nawet przy próbie manipulowania decyzjami finansowymi.

 

Przykładowo informacja, że ktoś od lat choruje na cukrzycę, w nieodpowiednich rękach mogłaby skutkować odmową udzielenia kredytu czy zawyżeniem składki ubezpieczeniowej. Dane o stosowanej terapii psychiatrycznej mogłyby posłużyć do podważenia wiarygodności danej osoby w pracy czy w życiu publicznym. To już nie są błahostki. To kwestie, które mogą realnie wpływać na życie i bezpieczeństwo ludzi.

 

Dlatego też instytucje zajmujące się ochroną zdrowia, od małych przychodni po ogromne państwowe systemy, mają szczególny obowiązek dbałości o bezpieczeństwo cyfrowe. W przeciwieństwie do wielu innych sektorów gospodarki, tutaj nie chodzi o dane transakcyjne czy zakupy online, ale o najbardziej intymne informacje o człowieku. To właśnie dlatego unijne regulacje, takie jak RODO, tak mocno akcentują ochronę danych medycznych, traktując je jako szczególnie wrażliwe i wymagające najwyższych standardów zabezpieczeń.

Jak chroni się nasze dane w e-medycynie? Od kodów do szyfrowania

Wbrew powszechnym obawom bezpieczeństwo danych w e-medycynie zaprojektowano z myślą o najwyższym stopniu bezpieczeństwa. Przykładem jest Internetowe Konto Pacjenta, które nie działa jak zwykła strona logowania, lecz korzysta z zaawansowanych mechanizmów autoryzacji: Profilu Zaufanego, e-dowodu czy aplikacji mObywatel. Te narzędzia sprawiają, że dostęp do danych ma wyłącznie uprawniona osoba, a próby nieautoryzowanego logowania są praktycznie niewykonalne dla kogoś z zewnątrz.

 

Również sama wymiana danych między przychodniami, aptekami i systemami centralnymi odbywa się w sposób szyfrowany. To oznacza, że nawet gdyby ktoś przechwycił takie informacje, byłyby one bezużyteczne bez odpowiednich kluczy. Każdy ruch danych zostawia też ślad w systemie, co umożliwia kontrolę, kto, kiedy i w jakim celu miał dostęp do dokumentacji pacjenta. To swoista cyfrowa księga wejść i wyjść, której nie da się łatwo sfałszować.

 

Nie można jednak udawać, że ryzyko nie istnieje. Cyberprzestępcy stale rozwijają swoje metody. Ataki ransomware na szpitale czy instytucje zdrowotne zdarzały się już w wielu krajach, także w Polsce. Różnica polega jednak na tym, że obecne systemy są przygotowane na takie sytuacje. Istnieją procedury tworzenia kopii zapasowych, systemy alarmowe i narzędzia do szybkiej reakcji, które mają zminimalizować skutki ewentualnych incydentów. To trochę jak z systemem przeciwpożarowym. Sam fakt, że istnieje, nie oznacza, że pożar nigdy się nie zdarzy, ale daje pewność, że konsekwencje będą możliwie najmniejsze.

Bezpieczeństwo danych w e-medycynie: gdzie kończy się technologia, a zaczyna nasza odpowiedzialność?

Bezpieczeństwo danych w e-medycynie to nie tylko kwestia skomplikowanych algorytmów i zabezpieczeń technicznych. To również, a może przede wszystkim, sprawa odpowiedzialności samych użytkowników. Nawet najlepiej chroniony system nie będzie skuteczny, jeśli pacjent zapisze swój kod e-recepty na karteczce przyklejonej do monitora albo poda dane do logowania osobie postronnej.

 

Wiele zagrożeń wynika po prostu z braku świadomości. Phishing, czyli podszywanie się pod instytucje zdrowotne w celu wyłudzenia danych, to metoda, która działa tylko wtedy, gdy użytkownik da się nabrać. Dlatego edukacja pacjentów w zakresie podstaw cyberbezpieczeństwa staje się równie ważna, jak techniczne bariery stawiane przez informatyków.

 

Dobrym przykładem jest sytuacja z kodami e-recept. Wystarczy prosty SMS z czterocyfrowym numerem, by wykupić leki w aptece. Jeśli jednak taki kod dostanie się w niepowołane ręce, ktoś inny może zrealizować receptę, zanim zrobi to właściciel. Teoretycznie to mało prawdopodobne, bo aptekarz zawsze weryfikuje dane pacjenta, ale to pokazuje, że ostrożność jest niezbędna. To my sami powinniśmy być pierwszą linią obrony dla naszych danych. Nie dzielić się nimi, nie lekceważyć zabezpieczeń i korzystać z oficjalnych źródeł kontaktu z placówkami medycznymi.

Przyszłość e-medycyny, a nasze zaufanie do systemu

E-medycyna rozwija się w zawrotnym tempie, a bezpieczeństwo danych jest fundamentem jej przyszłości. Bez zaufania pacjentów nawet najlepsze systemy nie będą działały w pełni efektywnie. Jeśli ludzie będą obawiać się, że ich dane mogą zostać wykorzystane przeciwko nim, niechętnie będą korzystać z nowych rozwiązań, co w praktyce zahamuje rozwój całego sektora.

 

Dlatego kluczowe jest budowanie transparentności. Pacjent powinien wiedzieć, kto i w jakim celu korzysta z jego danych. Powinien mieć łatwy dostęp do historii logowań i informacji o tym, jakie instytucje widziały jego dokumentację. Tylko w ten sposób można zbudować poczucie, że e-medycyna to nie anonimowy, bezduszny system, lecz narzędzie stworzone z myślą o pacjencie i jego dobru. Można spodziewać się, że kolejne lata przyniosą jeszcze bardziej zaawansowane formy zabezpieczeń. Od biometrii po sztuczną inteligencję wykrywającą anomalie w czasie rzeczywistym. Ale technologia to jedno, a zaufanie to drugie. Bo nawet najdoskonalsze algorytmy nie zastąpią poczucia, że ktoś naprawdę dba o nasze bezpieczeństwo.

 

E-medycyna to szansa na wygodniejsze, szybsze i bardziej dostępne leczenie. Ale jak każda wielka zmiana, wymaga od nas czujności. Dane medyczne to nie zwykłe cyfry. To opowieść o naszym życiu i zdrowiu. I właśnie dlatego warto traktować je jak skarb, który należy chronić. Czy nasze dane są zagrożone? Mogą być, jeśli nie będziemy dbać o nie wspólnie, my i instytucje odpowiedzialne za ich przechowywanie. Ale przy odpowiednich zabezpieczeniach i świadomym podejściu pacjentów możemy czuć się znacznie bezpieczniej. Bezpieczniej, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.

Logo

Obserwuj nasze Social Media!

Podmiot leczniczy wpisany do Rejestru podmiotów wykonujących działalność leczniczą pod numerem: 000000273793